wtorek, 12 listopada 2013

Antwerpia i kawa z filtra.

Piękna jesień, jesteśmy w Belgii, a dokładnie w Antwerpii. Miasteczko to, o niesłychanie zjawiskowej architekturze i cudnym klimacie, urzekło nas od pierwszych chwil. Spacerując między uliczkami i podziwiając spokojne życie mieszkańców Antwerpii w środku tygodnia, trafiamy do kawiarenki Normo. Miejsce o tyle nietypowe, że parzą tam głównie kawę z filtra. A charakter wnętrza i osobowości przez nas napotkane sprawiły, że spędziliśmy tam dużo więcej czasu niż zamierzaliśmy.

Podeszliśmy do barmana, który zaczął opowiadać jak sie taką kawę przyrządza, na co zwrócić szczególną uwagę i tak: jeśli chcecie parzyć dobrą kawę z dripa, należy... Zalać gorącą wodą suchy filtr (bez kawy) i poczekać aż się przyklei do szklanego naczynia. Zmieloną kawę wsypać do filtra i pomału zalać gorącą wodą. Pan barman szczególną uwagę zwrócił na to, by wodę wlewać bezpośrednio na kawę, nie po ściankach i wlać jej tylko tyle, by zakryła fusy. Poczekać aż zleci i czynność powtórzyć do momentu zapełnienia dzbanka. I w taki sposób staramy się zaparzać kawę również w domu. Choć nie zawsze wychodzi. Podejrzyjcie sobie jak wygląda Normo.









A to był nasz barman :)


A gdyby wiatry Was kiedyś przywiały do Belgii, polecamy odwiedzić:

  • Minderbroedersrui 30
  • 2000 Antwerp, Belgium

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rodzinnie i na bogato, czyli wizyta u Ubogiej Krewnej

Gdynia ma swojego Józefa K., ma swoje miejsce zapomnienia, abstrakcyjnego doświadczenia, obcowania z niezwykłymi przedmiotami. W okolicach Teatru Miejskiego, u podnóża Kamiennej Góry skrywa się Uboga Krewna, skromna, pełna elegancji w swojej swojskiej oprawie. Zaprasza do siebie ciepłem i serdecznością. A rozgość się gościu i poczuj jak u siebie.


Artystyczny nieład w porządku jakoś tak dziwnie poukładany. Stary piec babci, kanapa salonowa, rower wprost z Holandii, szkła kolorowe w okienkach i suknia wieczorowa zawieszona nad barem. Któż to projektował, któż nad tym miał władzę? Może przypadek, a może umysł jakiś kompletny? Lampa z frędzlami, stare radio, krzesełka pstrokate, tkany dywan. Oko szaleje, zapatrzone w postarzałą nowoczesność. Śmiesznie tu i fajnie, niezwykle i ciekawie. Miło, przytulnie, nierzeczywiście.








Smakuje, jak to u krewnych, po domowemu, ciepło, tradycyjnie. Pachnie goździkiem i pomarańczą, ciastem, czekoladą. Aromatyczne trunki mało i więcej procentowe, podaje uśmiechnięta pani. Nie ma tu problemu, nie ma kwasowości, jest prawdziwie. W blasku świec odbywają się rozmowy planowane i te przypadkowe, nikt nie może wiedzieć, co się u Krewnej wydarzy. Taki to mały, cudny świat. Nie wprost opowiedziany.



Atmosfera wzięta wprost z domowego ogniska. Trochę czujesz się jak u babci, trochę jak u dobrej cioci na wsi, trochę jak na scenie pobliskiego teatru. Nie przychodzi byle kto, nie odwiedza gość przypadkowy. Sprawiają wrażenie jakby zaplanowali sobie to odwiedzenie, to przyjście do tego innego świata. Uboga, ale jednocześnie bogata. Nie odejmuje, ale dodaje. I tak wychodzimy bogatsi o piękno, estetykę innego pokolenia, żegnają nas lampiony spadające z drzewa. Przyjdziemy jeszcze do Krewnej, w końcu rodzina :)

Dajemy linka do Facebooka Ubogiej, jakoś w sieci to najlepszy ich ślad...
Uboga Krewna na Fejsie

poniedziałek, 4 listopada 2013

U Greya w Gdyni znów cię widział ktoś...

Gdynia - miasto, w którym każde z nas spędziło dosyć ważną i długą część życia. W Gdyni się poznaliśmy, Gdynia dla nas ważna jest. Oddycha się tu innym powietrzem, obserwuje innych ludzi, żyje się inną rzeczywistością. Gdynia młoda, roześmiana, energiczna. Gdynię lubią młodzi. Nie dziwimy się. 

W Gdyni jest dużo naszych ulubionych miejsc, odwiedzamy je i smakujemy chętnie. Zaglądamy też do nowych, nie poznanych jeszcze. Oko nasze czułe, zachęcone miłym wnętrzem, rozsiadło się na musztardowym fotelu w obiecującej kawiarni Grey w samym centrum Gemini. 


Czy istnieje ktoś, kto przechadzając się skwerkiem, nie zaszedł do Gemini chćby po repertuar kinowy? Nie? Jakoś wierzyć nam się nie chce, bo my tak robiliśmy kiedyś i teraz też, starym zwyczajem kroki same tam zmierzyły. No i co? Na kawę by się szło. Co tu wybrać, co tu wybrać? Wepchnąć się w kolejkę do Coffee Heaven? Czy dać kroka za róg i  wejść do Greya? No pewnie, że do Greya. Nie znamy, ale bardzo chcemy poznać, hmm... posmakować raczej. 

Rzut oka na menu wypisane na tablicach. Jest klasycznie, standardowo, tak jak wszędzie. Latte, cappuccino, americano, frappe, ciacha w lodówie i soki wyciskane na blacie. Podawane szybko, jak w sieciówce, smakuje jak w sieciówce, obsługują jak w sieciówce. Szybko, w pośpiechu, bez emocji. Usiądź, wypij, wyjdź, zapomnij. Bez kawowego szału. Niestety. Ładnie wygląda, nie smakuje. Taki zwyczajnik klasyczny. Nie marudzimy długo, bo gdyby tak sie rozejrzeć.. no... ślicznie jest. 




Zapomnieć nie można jedynie o wnętrzu, gdyż te, trochę industrialne, a trochę skandynawskie, spodobało się nam troszkę bardziej niż smaki. Nie zachwyciło, ale spodobało, bo estetyka w miejscu, w którym dają jeść i pić to bardzo ważna rzecz. Już nam lepiej powędrować na Starowiejską, do Lavendy, bo tam dbają o duszę i podniebienie na wysokim poziomie.



A Wy jakie spostrzeżenia z Greya macie? Zgadzacie się z nami, czy raczej lubicie tam poprzebywać? 

wtorek, 29 października 2013

Warszawskie klimaty kawowe.

Jesień. Ciepła, polska, złota jesień. Jesteśmy w Warszawie i chcemy się napić kawy. Ograniczamy się do Nowego Świata, Krakowskiego Przedmieścia i Rynku. Szczerze... Nie chce nam się szukać, jeździć, pytać. A wiemy, że stolica nasza kochana ma w swoich zakamarkach dużo miejsc odkrytych przez miejscowych. To miejsca kawiarnianej bohemy, ale to innym razem. W tej podróży idziemy komercyjnym szlakiem. Zaczynamy od palmy i kierujemy się do Placu Zamkowego. A tam po drodze Kawiarnia Amatorska. Wypić można, zjeść można, dobrze, tanio, polsko, zakąskowo.


A dalej cukierkowo-pastelowo. Croque Madame. Niczym we Francji, filiżaneczkę cappuccino i pyszne ciasteczko.

Lecimy dalej, a tam sieciówki. Omijamy je. Wpadamy na Plac Zamkowy i kierujemy się na Rynek. Po drodze wpadamy na sympatyczną kawiarenkę, zapraszającą mile słodką witryną. 


Dalej, stary jak świat, znany w Warszawie Bar kawowy Murzynek. A w nim polecane, pyszne bułki z pieczarkami. Palce lizać.


Kręcimy się dalej i wypadamy na ulicę Freta. Przyjemnie wita nas pijalnia kawy Sklep z kawą. Prosto i na temat. Można zabrać ze sobą kawowy smak.


Każą czytać przy kawie. No to czytamy w Czytadle. Kawa i książka - związek idealny.


A w tym miejscu można strzelić lajka. Tej kawy nie da się nie lubić. To lubię na ulicy Freta.


Wracamy starą Pragą. A tam Ząbkowska i kawiarnia Stara Praga. Jest klimat, trzeba wstąpić. 


Musicie nam przekazać swoje kawiarnie warszawskie, ale nie te znane oklepane. Te pochowane, inne, specjalne. 

piątek, 18 października 2013

Kawiarnie na Blog Forum Gdańsk

Tacy jesteśmy fajni, że zakwalifikowano naszego bloga w konkursie Blog Forum Gdańsk. Jest nam super miło, bo znaleźliśmy się wśród wielu trójmiejskich blogowych osobistości. 

Bez zbędnych formalności. Prosimy o głosy. Trzeba kliknąć tu:



środa, 2 października 2013

Krótka wizyta w Pies i Róża

Gdańsk nie przestaje zaskakiwać. Jak grzyby po deszczu mnożą się miejsca. Pyszne, kreatywne, ładne. Prześcigają się w konkursie na najbardziej oryginalny lokal. Pytanie nasuwa się samo: czy to się komuś jeszcze udaje? Ależ tak!

Pomimo tego, że tylko na chwilę, dosłownie na małą filiżankę kawy, z zainteresowaniem wypatrujemy chwili, w której to moglibyśmy znów wejść i poprzebywać. Spokojne miejsce wśród ulic Grobla, ni to kawiarnia ni to galeria. Pies i Róża. Jest ciekawie. Fajnie sie wchodzi do środka. A w środku same ciekawości. Drobinka artystyczna, ale nie zadzierająca nosa. Galeria, ale dostępna dla wszystkich. A teraz relacja z szybkością błyskawicy.

Dobra kawa, mocna, bez fajerwerków, ale dobra. Pyszne ciastko owsiane, ogromne i bardzo dobre. Zaspokojony głód obłędnym makaronem z ragout. Podane na pięknym talerzu, przygotowane na świeżo. Bez ściemy! Ładnie, ciekawie, z dobrą muzyką. Obowiązkowy punkt podczas wizyty na Jarmarku. Fajnie, śmiesznie, zakręcono nami. I taka nazwa pasująca - Pies i Róża. Kto by pomyślał?




Nie mają strony, ale mają za to fan page:

wtorek, 20 sierpnia 2013

Kawa z kamienicy na najpiękniejszej ulicy Gdańska

Tak, dobrze myślicie, to o ulicy Mariackiej będzie dziś mowa. Zawsze, ilekroć wkraczam na tę ulicę, mam ochotę przysiąść na schodku i chłonąć jej ducha. Obserwować ludzi, słuchać stukotu obcasów na bruku, pozaglądać w stare okna. Miejsce to, mroczne jesienią, zapomniane zimą, latem staje się artystyczno-jubilerskim zakątkiem. Z lampką wina między palcami przeplatają się bursztyny...

Pośrdoku szarości budynków, skrywa swe zapachy Cafe Kamienica. Wchodzi się po schodkach, po drodze mijając drobniutkie krzesełka rozsiane pod oknami. Na stolikach kwiatki, na oparciach kocyki, gwar i śmiech. Mamy czas na gorącą, aromatyczną kawę...


Cafe Kamienica. Dwa piętra malutkiej przestrzeni, oddanej pod opiekę drewnianym elementom. Klimatów mnóstwo i bez końca, tu afrykańskie korzenie, tu jazzowe noce, tam złote słońce świeci swym blaskiem. Zdobiona kanapa z pałacu w towarzystwie babcinej serwety, plusze i koronki. Jakoś dziwnie się to komponuje, nie gryzie, nie przeszkadza, przyprawia o uśmiech.



Poznajemy smaki dużej Americany. Jest dobra, pijemy do końca. Nie krzywimy się przy jej próbowaniu, ani nie marudzimy. Prosto, bez zbędnych rewelacji. Wymyśliła sobie Cafe Kamienica - proste smaki w przaśnym otoczeniu. Jest to śmieszne miejsce, ciekawe i takie trochę nierzeczywisto-bajkowe. Warto rozejrzeć się wokół siebie i odkryć nowy zakątek świata. Tak to właśnie na tej Mariackiej jest. Cafe Kamienica wiedziała, w którym miejscu gdańskiej starówki rozlewać kawę, podawać desery, karmić ciastem...


Gdzie?

Cafe Kamienica
Mariacka 37/39
Gdańsk
Mapa

czwartek, 25 lipca 2013

Na sekundkę w Chwila Moment

Podczas odwiedzin Gdyni w trakcie Gdynia Design Days wstępujemy na szybką kawę do zachęcającego miejsca w sercu miasta - Chwila Moment. Na dole Chwila z pieca, na górze Chwila z Grilla. Lądujemy na foteliku na dolnym piętrze, a przed nami rozstacza się widok ciastek. Spoglądamy przez szybę, a tam morze rozleniwionych ciał, grzejących się w letnim słońcu. Leżaczek, trawka, gazetka, muzyka, rozmowy i śmiechy. A to wszystko u zbiegu Świętojańskiej i 10 lutego. Można? Można.

Już od dawna wyczekiwaliśmy miejsca, które podążać będzie za trendem odpoczynku na skrawku trawy w centrum. Z filiżanką kawy, po drodze, w środku tygodnia, na chwilę moment. Pozytywnie, nowocześnie, tętni młodym życiem. 



Fajne wnętrze, pomieszanie z poplątaniem, surowe drewno i stylizowane na lata 70. fotele. Żyrandole z frędzlem w towarzystwie nowoczesnych prętów, kolorowo-miasteczkowo.  Przy ladzie pieką się bagietki, bułeczki, tarty i muffinki. Do spróbowania, na kęs, na chwilkę momencik. 


Smak jest jednak przeciętny, nie pamiętam go później, ale może miał być tylko taki na chwilę moment... Apelujemy - poprawcie trochę aromat, poprawcie uśmiechy. Niech ludziom będzie przyjemnie w nowoczesnej Gdyni, niech Chwilę Moment zapamiętają na dłużej.

Jak znaleźć Chwilę Moment...

Świętojańska 30, Gdynia
Info Box
MAPA

piątek, 12 lipca 2013

Polowanie na kupony.

Z racji tego, że wszyscy lubimy rabaty, promocje i kupony zniżkowe, postanowiliśmy poprosić kilka fajnych kawiarni, by zorganizowali z nami akcję: Polowanie na kupony. Także mili Państwo - zaczynamy!


Jak to działa?

Co kilka tygodni będzie można otrzymać od nas kupon uprawniający do 15% zniżki na cały paragon do wybranej kawiarni. Aby nie było tak łatwo, kupon będzie można zdobyć tylko w przeciągu 24 godzin od specjalnej informacji na naszym Facebooku

Jak zdobyć kupon?

Od pojawienia się informacji, należy w przeciągu 24 godzin wysłać maila na adres kawiarniewtrojmiescie@gmail.com oraz polubić nas i daną kawiarnię na Facebooku. Po weryfikacji prześlemy kupon w formacie PDF do wszystkich osób, które przesłały do nas maila zgłoszeniowego. Kupon będzie można wydrukować i okazać przy zakupach w kawiarni. Kupon będzie miał miesięczną datę ważności, od momentu jego zdobycia liczyć będziemy 30 dni. 

Rozpoczynamy Polowanie na kupony :)

Kawiarnie, które dołączyły do zabawy to:

środa, 3 lipca 2013

Jak to jest z tą kawą...

Dzisiaj będzie trochę inaczej, trochę marudząco-subiektywnie, sentymentalnie. Codziennie obserwuję starówkowy świat naszego pięknego Gdańska. Lato, kawiarnia za kawiarnią, turyści... W końcu w tym mieście mówi się w wielu językach. Uśmiecham się na angielskie słowa: "Where can I find Starbucks?" Co jest w tym Starbucksie takiego, że za biały kubek z zielonym logo jesteśmy w stanie przemierzyć kilka kilometrów taksówką? Bo przecież najbliższy Starbucks jest w naszym Manhattanie... Czy ta kawa jest rzeczywiście tak pyszna, czy wnętrze tej kawiarni jest wyróżniające się z tłumu, czy obsługa jest tak ponad przeciętna? Czy może chodzi raczej o styl życia, o to, by poczuć się jak na Oksford Street w Londynie, gdzie kubek Starbucksa jest nieodłącznym atrybutem każdego przechodnia? W Londynie byłam, kawę ze Starbucksa piłam i... jest o niebo lepsza od tej naszej, ale przecież nie o to chodzi. 


O co nam chodzi? Kawę przecież można wypić w domu, zaparzyć ją wedle własnego pomysłu, we własnym ulubionym kubku, pieczołowicie wybranym w sklepie z bibelotami. (Gdy ja kupuję kubek, wybieram go godzinami, sprawdzając czy ucho dobrze mieści się w dłoni... też tak macie?). Nie płacić za nią krocie... To smutne, że w Polsce wypicie kawy w kawiarni i zjedzenie do niej czekoladowego ciasta równa się prawie zjedzeniu obiadu, no ale cóż... może kiedyś. Kawę wypić w domu można, owszem, ale kawę wypić w kawiarni, to zupełnie co innego. Obcowanie z miejscem, o które ktoś zadbał w taki sposób, byśmy nie chcieli z niego wychodzić to takie rozkoszne sam na sam. Jestem tylko ja i moja kawa. Kawa w filiżance, pozwalająca myśleć o wszystkim i o niczym. W kawiarni możemy obserwować ludzi, uśmiechnąć się, posłuchać muzyki, oderwać się od rzeczywistości. Subiektywnie lubię otulać się miłym wnętrzem, niech będzie dobrze poukładane lub artystycznie rozproszone, obojętnie, niech jednak opowiada i da się polubić. W kawiarni lubię też, może nawet bardziej, ten czas we dwoje, kiedy w lekkości otoczenia otwierają się umysły. Plany zmieniają wtedy swój kierunek, inspiruje niemal wszystko, a rozwiązania przychodzą ot tak, po prostu. 


I tak to jest z tą kawą... Nie chodzi w niej tylko o pobudzenie, szybką poprawę ciśnienia, gotowość do pracy na szybszych obrotach, lecz o jakość czasu spędzonego, pijąc tę kawę. O doznania i smak, o ludzi i miejsce, o myśli i rozmowy...

A u Was - jak to jest z tą kawą?

wtorek, 25 czerwca 2013

Kultowe miejsce na gdańskiej Starówce – PiKawa

Nadszedł w końcu czas na odwiedziny wszystkim znanej PiKawy. Jesteśmy zwolennikami miejsc nowych, ciekawych, charakternych, pasjonujących, z ciekawym wnętrzem i obłędnie dobrą kawą. PiKawa, kawiarnia przyjmująca codziennie wielu gości, miejscowych i turystów, nieprzerwanie, od wielu lat gości na kawiarnianej mapie gdańskiej Starówki.

O wnętrzu opowiemy najpierw, gdyż przytula się ono do naszej wewnętrznej estetyki. Lubimy starocie, klimatyczne wzory i tkaniny, lubimy książki, babcine fotele, stare aparaty telefoniczne. Podobają się nam kamienice, balsamiczna muzyka, zapach palonej kawy. PiKawa zapewnia dużą, pełną walorów przestrzeń. Można schować się w kąciku za szkłem, lub regałem z książką, można też wystawić swoją postać i obserwować gości napływających do wnętrza. 


Smak PiKawy niezmienny od wielu lat, pianka na tej samej wysokości, szarlotka w ten sam sposób podana, równo przycięta. Herbata przyrządzana według receptury z dzieciństwa. Ci, którzy lubią przysmaki miodowo-goździkowe z nutką malin, na pewno zakochają się w Krzysiowej czy Kłapouchego. Bez zaskoczenia smakowego, jednak wszystko idealnie odmierzone, podane jak z obrazka. 

PiKawa nie dba zbyt mocno o duszę, nie skupia się na indywidualnym podejściu, mamy wrażenie, że obsługa jest raczej masowa, niechętna, zmęczona. Nie czujemy się wyjątkowo, nie uśmiechamy się do podających, nie otrzymujemy uśmiechu. Zamawiamy, pijemy, rozmawiamy, płacimy, wychodzimy. Nie doznajemy większych wrażeń i gdyby nie wnętrze i smak, nie zostalibyśmy na dłużej. 

Kultowe miejsce przegrywa na arenie ul. Piwnej z Retro, niestety, albo na nasze szczęście. 

Jak trafić do PiKawy…
ul. Piwna 14, Gdańsk

środa, 15 maja 2013

Kawa i książka – tylko tyle potrzebne do szczęścia. Bookarnia w Sopocie.

Deszcz lekko siąpi, wiatr zawiewa, zimne powietrze uderza z hukiem o sopockie molo. Organizm domaga się napoju. Krzyczy „Kawyyy”. Gdzie tu przystanąć, gdzie odpocząć chwilę? Sopot oddany ostatnio miejscom nowoczesnym, zagubionym w historii, skrywa zakątki drobne, uciekające od szumu turystów, zapraszające do zapomnienia.


Odwiedzamy Bookarnię, od progu witają nas miłe uśmiechy. Jest tu kameralnie, przytulnie, bardzo przyjemnie. Subiektywnie do dalszego wejścia kusi regał wypełniony po sufit książkami. Wchodzimy na antresolę. Roztacza się przed nami widok liter, cytatów, słów ciekawych. Muzyka delikatna, sprzyjająca rozmowom, kompletnemu zaczytaniu, przytuleniom na kanapie. Podchodzimy do regałów, czytamy tytuły, oglądamy okładki. Bookarnia to takie miejsce, w którym chce się wyjść z książką i wrócić po jeszcze jedną…



Nadchodzi czas na kawę. Potrzebujemy mocnej, niezbyt skomplikowanej. Ot takiej, która pobudzi krążenie. Dostajemy dwie Americany. Tak najlepiej jesteśmy w stanie rozpoznać smak, aromat, jakość zaparzenia. Jesteśmy zadowoleni, kawa jest mocna, ale delikatna w smaku, bez nadmiernej kwasowości, tak jak lubimy. Skusiliśmy się jeszcze na słodkości. Tarta malinowa z dużą ilością ciemnej czekolady oraz torcik marchewkowy. Pyszności, szkoda, że tak szybko się kończą. 


Z miejsc książkowo-kawowych Bookarnia zapisuje się najbardziej pozytywnie w naszej pamięci. Czujemy, że miejsce to jest prowadzone przez osoby, które lubią tam przebywać i dzielą się swoją radością z innymi. 

Polecamy, odwiedźcie Bookarnię. Kupcie kawę i poczytajcie. Tak niewiele potrzeba do szczęścia…

Gdzie znaleźć Bookarnię?

Bookarnia J.M. sp. z o.o.

ul. Haffnera 7/9

81-717 Sopot 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...